Czekam z niecierpliwością na Twoje wrażenia. Mam nadzieję, że będzie dobrze działała na dwie osoby.
Minęło trochę czasu od kupna gry, miałem okazję trochę w nią pograć i w związku z tym mogę już podzielić się jakimiś wrażeniami i spostrzeżeniami.
Jestem po raz kolejny urzeczony dbałością projektantów z UDC o odwzorowanie fabuły filmu (a w tym przypadku: serialu) w poszczególnych scenariuszach. Naprawdę świetna robota.
Niektóre przerażająco brzydkie grafiki na kartach przestały mieć dla mnie znaczenie. Tak dobrze mi się gra w LE:Firefly, że nawet te graficzne abominacje nie mogą mi popsuć przyjemności z gry:)
Rozegrałem już wszystkie scenariusze i muszę przyznać, że poziom trudności jest bardzo zadowalający, chociaż w rozrywce solo zdarzają się bardzo łatwe momenty (czasami zbyt łatwe) i na odwrót: są chwile, kiedy dzieje się naprawdę bardzo źle i choćby się stawało na głowie, to układ kart po prostu nie puści... To akurat jest cechą charakterystyczną wszystkich 3 gier z serii LE. Niemniej jednak pierwsze kilka rozgrywek w Firefly to były masakryczne porażki i przegrane z kretesem.
Chwilę zajęło mi przestawienie się na system zarządzania kartami Talentów i na "licznik czasu" jakim jest każda karta Inevitable - w Firefly nie da się kombinować jak w Obcym i przeciągać trwanie danego objective w celu uniknięcia późniejszych, bardziej bolesnych efektów eventów.
Udało mi się solo przejść scenariusze 1, 2 i 4. Trójkę przeszedłem, ale przy rozdzielaniu kart na koniec zorientowałem się, że do Crew deck wtasowałem talię Innary, która była jednym z Main Characters, więc ta próba nie liczy się. W ogóle 4 scenariusz (na który składają się odcinki Ariel, War Stories i Trash) poszedł mi tak łatwo, że przez chwilę pomyślałem sobie, że granie solo i w dodatku sugerowanymi w instrukcji załogami to przesada i że jest zdecydowanie za łatwo. Po rozegraniu 5 scenariusza (The Message, Hearts of Gold, Objects in Space) cwaniacki i zawadiacki uśmieszek zniknął z mojej twarzy zupełnie. Nie będę zdradzał szczegółów, ale naprawdę dostałem bardzo w kość.
Odnośnie skalowalności, to solo gra się świetnie, ale jednak kilka smaczków się wtedy traci. Niektóre postacie mają efekty flaw, które przy grze solo są zupełnie nieszkodliwe. Niektóre karty z Crew deck przy grze solo nie mogą zostać odpalone i tracą przy tym na wartości. Decki niektórych postaci mają karty common z cechą coordinate, które przy solo są niemalże bezwartościowe, bo z 1 /// albo 1 * - zdarzyło mi się kilka razy, że miałem cały Mostek zawalony takimi kartami i jedynym wyjściem było kupienie 1-2 takich cienizn z nadzieją, że na ich miejsce wejdzie coś lepszego. Przy grze w 2-3 osoby (czy tam ręce) ten problem znika, wtedy każda karta z coordinate jest cenna, a jak jeszcze ma dodatkowy efekt, to już w ogóle złoto
Wybór załogi i jej wpływ na trudność i pewne efekty w scenariuszach to jest prawdziwa bomba. Zmienia się Crew deck, zmieniają się efekty flaw/talent, ale co najlepsze - scenariusz działa inaczej
I tu znów rozgrywka na 2-3 osoby zapowiada się ciekawiej, bo są w scenariuszach momenty, w których bardzo klimatyczne i fabularne efekty tracą na jakości przy solo.
O samych scenariuszach nie chcę za dużo mówić, bo mi osobiście sprawiło ogromną frajdę odkrywanie ich efektów i mechanik, więc nie chcę odbierać tej przyjemności komuś, kto jeszcze nie miał przyjemności w Firefly zagrać. Powiem tylko tyle, że znając i uwielbiając serial i będąc wielkim fanem serii LE, po zagraniu we wszystkie scenariusze Firefly, miałem dolną szczękę między stopami dobre kilka jak nie kilkanaście razy.
Ta gra jest świetna! Nie jest tak znakomita jak LE:Alien, podczas skanowania nie czuję mrówek na plecach i nie odczuwam podczas gry takiego napięcia, jak grając talią z Chestbursterem na discardzie, wiedząc już, że zostało mi bardzo niewiele czasu, a szanse na przeżycie mam mniej niż mizerne. Firefly jednak kładzie nacisk na inne aspekty: fabułę, relacje między postaciami i ich wpływ na to, jak można poradzić sobie z danym scenariuszem i mówię to z pełną odpowiedzialnością - robi to lepiej niż Alien.
Jeszcze jedna i ostatnia już rzecz, o której muszę wspomnieć, to podatność gry na mieszanie ze sobą odcinków i układanie własnych scenariuszy. Ilość kombinacji jest spora, bo pozwala na 5x5x5 kombinacji przy założeniu, że trzymamy się schematu A -> B -> C. Pod tym względem Alien zostaje w tyle, bo chociaż ma więcej możliwości (szczególnie, jak jeszcze doda się Hard Mode z dodatku), to jednak mieszanie ze sobą misji z Nostromo, Fioriny czy Aurigi wpływa ujemnie na klimat. W Firefly nie ma tego problemu - można rozegrać najpierw Bushwacked, potem dajmy na to Jaynestown, żeby ma koniec spróbować szczęścia w Train Job. Takie mieszanie ze sobą odcinków (czy dobieranie losowo załogi) nie zabija klimatu. Wszystko jest nadal na swoim miejscu i wspaniałe ze sobą współgra.
Kończę już tego posta, bo mógłbym gadać i gadać, a tu trzeba iść spać
Czytam sobie wątek, czytam i cholera, podoba mi się pomysł kampanii
Aliena z Dodatkiem uwielbiamy. Cały czas myślę, czy by poszerzyć kolekcję o jeszcze jakiś tytuł: Predator ładnie pasuje do dwóch poprzednich, a z drugiej strony Firefly broni się sam no i te połączone misje...
O kampanii jeszcze nie wspomniałem! Ale to najwyżej innym razem, bo nie ukrywam, że jeszcze nie zdążyłem spróbować zagrać wszystkich 5 scenariuszy ciągiem i tą samą załogą.